środa, 30 grudnia 2015

Koniec 2015 - idzie Nowy Rok

Kończący się rok był w miarę dobry - nie mogę narzekać. Gdyby nie choroba Ziuty i jej konsekwencje byłoby o.k.

No to krótkie podsumowanie:

Zeszła zima była łagodna, niestety wiosna przyszła późno. Lato było upalne - brzoskwinie i śliwki obrodziły jak głupie - za to jabłka zeżarły robale. Tydzień wakacji spędziliśmy nad polskim morzem - nigdy więcej...Lało, wiało i było zimno - w dodatku znajomi towarzysko nie dopisali.
Odbiliśmy sobie we dwójkę w październiku na Gran Canarii. Raj na ziemi - szczególnie w opcji AI:)







*******




Pierwszy śnieg spadł 1 grudnia


Ale na szczęście szybko się rozpuścił. Jesień była długa i ciepła  mało deszczowa. Mrozek zaczął się 28 grudnia - ale na razie jest w granicach -5 do 0 - da się przeżyć.

*****

Przeczytałam ok. 40 książek ( na czytniku mam  32 plus kilka tradycyjnych) - bywały fajne, bywały gnioty jak ostatnio męczony 700-stronicowy "Czas pokaże" -powinien się nazywać "czas stracony " - w moim przypadku miesiąc czasu. Morał taki jak coś nie idzie nie ma sensu się męczyć na siłę.





A co nam przyniesie Nowy Rok tego nie wie nikt :)





Zdjęcia (za wyjątkiem fotek z Gran Canarii) pochodzą ze strony Pinterest.com i nie są mojego autorstwa.